piątek, 31 października 2025

Nosferatu, czyli gdy to czego nie rozumiemy wyrwie się spod kontroli

Ostatnia notka października, Haloween, jak znalazł więc będzie miejsce na wpis, który czeka na swoją kolej już chyba ze dwa miesiące. Nie dlatego że film mi się nie podobał, ale po prostu wciąż miałem chęć albo potrzebę pisać o czymś innym. 

Niby o Nosferatu widzieliśmy już sporo historii, film Roberta Eggersa naprawdę warto docenić nie tylko za mroczny klimat i za zdjęcia, za wierność klasyce, ale też jakąś własną, nie do końca pozamykaną interpretację tej historii. To opowieść o żądzach, o pragnieniach, o otwieraniu się na tajemnicze siły, które obiecują ich realizację i o tłumieniu sił kobiecej natury z powodu jakichś norm społecznych. Dziwne sny młodziutkiej Ellen, nie biorą się przecież znikąd, a opętanie tym razem nie jest jakimś dramatem, który spada na niewinną duszę, ale raczej zaproszeniem bez przewidywania konsekwencji.  


W tym filmie jednak sama akcja schodzi trochę na drugi plan, raz dlatego że ją znamy, a dwa chwilami robi się mało pasująca do onirycznej wizji jaką dostajemy. 
To co więc zachwyca to bardziej zdjęcia, klimat, a nie całość tej produkcji. 

poniedziałek, 27 października 2025

Zaduszki jazzowe - Agnieszka Hekiert z zespołem, czyli od Stinga po Milesa Davisa

A niech tam - warto wspomnieć o miłym koncercie w moim miasteczku, nawet jeżeli napiszę jedynie kilka zdań. Pani Agnieszka Hekiert wydała niedawno płytę, rusza w trasę z różnym programem (chyba nie tylko kwartet, ale i coś bardziej kameralnego, jest poważniej, świątecznie, również bardziej tanecznie), więc może sami będziecie mieli okazję sprawdzić jak Wam podejdą jej pomysły muzyczne.

W ramach programu zaduszkowego na pewno było bardziej melancholijnie, choć spodziewałem się jeszcze więcej zadumy i wspomnień np. o różnych artystach. Pomysł jednak był ciut inny, czyli garść piosenek własnych, kilka znanych utworów we własnych aranżacjach, przeplatanych jakimiś osobistymi historyjkami i anegdotami. Muzycznie fajnie, kontakt z publicznością niby złapany, ale moim zdaniem to słaby pomysł na dialog - bazujący nawet nie na tym, że ma coś ciekawego do opowiedzenia np. o muzyce, tylko przekonaniu, że wszyscy przyszli bo znają ją z telewizji więc może gadać byle co. Ten element więc zagrał mi średnio, nie było dobrego powiązania z muzyką, choć na pewno czuło się swobodę z jaką przychodzi jej obecność na scenie. 

niedziela, 26 października 2025

Szarlatanka - Izabela Meyza, czyli niby o magii, ale jej trochę zabrakło

Trochę odkładałem pisanie o tej powieści, bo mam mieszane odczucia, ale że kończy się kolejny miesiąc Notatnika, a potem mogę jeszcze mniej pamiętać, wrzucam choć kilka zdań. 

Niewielka społeczność wiejska i jej sekrety. Jakieś zatargi, przesądy, przyzwyczajenia, ale i skrywane krzywdy - lepiej o nich nie wspominać, bo to i wstyd i nie wiadomo co mogą zrobić ci, którzy prawie niczego się nie boją. To że zrobili coś złego pod wpływem alkoholu nie powinno być wytłumaczeniem, ale tu się jakoś troszkę przymyka oko, mając nadzieję, że kiedyś opatrzność ich pokaże, że przyjdzie czas zemsty. 


Cała historia rozpoczyna się od zniknięcia lokalnej "baby" - felczerki, znachorki, zielarki, zamawiaczki, zwał jak zwał w tych społecznościach wciąż wielu jest takich, którzy uważają iż to właśnie tam należy kierować się po pomoc. Lekarz nie zrozumie tak jak ona. Gdy zniknie na ludzi pada strach, no bo jak to bez baby funkcjonować. Trzeba znaleźć za wszelką cenę. No i odpowiedzieć na pytanie co się stało - odeszła sama czy też ktoś się do tego przyczynił. 

Grupa krwi, czyli co nas łączy a co nas dzieli

Zaczyna się niczym dramat o rodzinnych tajemnicach, ale punkt do którego zmierzamy sięga dużo głębiej niż w pojedyncze losy ludzkie. Jeżeli pamiętacie moje dość krytyczne uwagi na temat "Chłopek" teatru z Legnicy i ich prób pokazania jak te dawne podziały społeczne mogą wpływać na współczesność, to teraz mam dowód na to że jednak można inaczej i dużo celniej.  

Zdecydowanie - moment do którego dochodzimy daje widzowi coś czego chyba się nie spodziewał. No bo jak to - przecież to miało być spotkanie w sprawie spadku, starcie pomiędzy tymi, którzy nieoczekiwanie dowiadują się że muszą się nim dzielić, a tymi którzy nigdy by się go nie spodziewali. 

Sprawdźmy czy da się jakoś ich "spłacić" niewielkim kosztem, a z drugiej strony jest sondowanie to na ile mogą liczyć? Wszyscy wiedzą, że to może być jakiś punkt przełomowy. Albo spełnienie marzeń i zmiana życia albo rozczarowanie i tkwienie dalej w tym co mamy. I niby nie brakuje im poczucia tego że są szczęśliwi, ale ta zmiana kusi. 

Oto rodzeństwo o którym nie wiedzieliśmy. Poznajmy się, potem jednak najlepiej rozejdźmy się do swoich dawnych światów, chyba nikt z nich nie ma złudzeń że mogą żyć pod jednym dachem...

sobota, 25 października 2025

Joe Country - Mick Herron, czyli niczym pionki na szachownicy

Mając przed sobą kolejny sezon serialu z Kulawymi końmi, jednocześnie wciąż jestem w tych historiach trochę do przodu, bo Insignis pilnuje byśmy byli na bieżąco z materiałem książkowym. 

Tym razem jednak mam wrażenie, że tom jest trochę inny od poprzednich, robi się coraz bardziej ponuro, depresyjnie i już nawet tej satysfakcji że dokopują złolom jest niewiele. Jeżeli sprawa na którą przypadkowo trafiają tak naprawdę ma zadanie przykryć brudne sprawki kogoś z rodziny królewskiej, a służby i politycy umywają ręce, to nikt nie stanie przy nich w chwili zagrożenia. Zostaną sami. A przecież są tylko "kulawymi końmi" - często bez broni, systematycznych szkoleń, nawet nie wiedząc z której strony mogą spodziewać się zagrożenia. 


Chyba nawet szef kulawych koni, Jackson Lamb, tym razem uświadomi sobie, że doszli do jakiejś ściany i że choćby dalej miał ochotę w swoim stylu rozstawiać ich po kątach, po prostu woli posprzątać i ratować to co się da.

W tej grze wszyscy agenci, a może nawet i przełożeni są niczym pionki - wydaje im się że panują nad sytuacją na szachownicy, w każdej chwili może jednak okazać się że i oni są rozgrywani, są figurami zależnymi od tych, którzy mają wpływy, pieniądze, znajomości. 

Raczej nie czytajcie bez znajomości poprzednich tomów, ale jeżeli znacie już cykl, o tych którzy z różnych powodów przestali być szpiegami i zostali przesunięci na boczny tor, będziecie mieli dużą frajdę. 

czwartek, 23 października 2025

Extasy Show, czyli i po co ci dalej żyć

Najnowsza premiera w Teatrze Polonia, czyli Extasy Show w reżyserii Tomasza Mana wzbudziła we mnie mieszane odczucia. Temat na pewno ważny, forma jednak dość ekstrawagancka i mam spore obawy co do losów tego spektaklu. Dla starszych może okazać się zbyt odważny i bezpośredni, a dla młodszych niestety być może mało atrakcyjny ze swoim przesłaniem. Kto w końcu gdy jest młody zastanawia się nad tym jak czują się ludzie po przekroczeniu pewnego etapu życia? Pewnie niewielu. Ba, pewnie nawet partia która zaproponowałaby rozwiązania takie jak wymyślone przez austriacką dramatopisarkę Constanze Dennig mimo kontrowersji znalazłaby zwolenników. Jakie to przecież chwytliwe argumenty: skoro przeżyłeś już swoje życie, nie jesteś przydatny dla społeczeństwa, a raczej stałeś się "kłopotem", to przecież dla wszystkich będzie lepiej jeżeli taki ciężar będzie się humanitarnie usuwać. Niektórzy może doświadczywszy choroby, cierpienia, samotności czy biedy sami będą skłonni się poświęcić. A jeszcze jak zrobi się z tego show przed kamerami - gdy wynik Twoich testów będzie decydował o tym czy dostaniesz kolejny rok życia, to już przebój murowany. Śmierć przed kamerami staje się kolejnym elementem rozrywki dla mas. 

Brzmi złowieszczo i dość groteskowo. I tak trochę ma być. 

środa, 22 października 2025

Żniwiarz - Gaja Grzegorzewska, czyli śledztwo jako show albo wyścig

Okładka jak z Harlequina, a treść... No cóż. Pewnie 20 lat temu by mi się podobało, dziś jednak mam wrażenie kryminałów jest tyle i poziom tak bardzo został podniesiony, że trudno nas zadowolić byle czym. A tu nielogiczności sporo, niespecjalnie trzyma w napięciu, a romans jest takiej jakości że i okładka już tak bardzo nie razi.
 
A tyle dobrego nasłuchałem się o cyklu Gai Grzegorzewskiej z Julią Dobrowolską, prywatną detektyw w roli głównej. Tyle sobie obiecywałem. 

Na plus: to się szybko czyta. A że fabuła średnio trzyma się kupy... No cóż. Pamiętajmy że jeszcze kilka dekad naprawdę spora część literatury sensacyjno-kryminalnej to były rzeczy pisane na kolanie dla kasy albo dla zabawy (jak Joe Alex) i jakość tego generalnie nie powalała. Żniwiarz pasuje do tego jak ulał. 

Jest trup, jest niewielka społeczność, która coś ukrywa, ba nawet telewizja z dziennikarzem, który jest hieną szukającą sensacji się pojawia. Jest romans, jest konkurowanie z policją, są poszlaki. Tylko sensu w tym niewiele. 

Najmilsi - Wojciech Chmielarz i Jakub Ćwiek, czyli i cóż że w Bytomiu

Znowu kilka spektakli czeka na swoją notkę, ale ponieważ środy miały być kryminalne, niech tradycji stanie się zadość. 
 
I z 5 książek, które czekają na notkę, wybieram pozycję dość zwariowaną, w sumie raczej komedię niż czystej krwi kryminał, ale ze względu na zabawę gatunkami jak najbardziej tu pasuje.  

Wojciech Chmielarz i Jakub Ćwiek już pisali wspólnie historie, żadna chyba nie była jednak tak odjechana. Wygląda to trochę tak, jakby jeden ciągnął w stronę mroku, zagadki, zbrodni, a drugi po chwili mu te pomysły torpedował w absurdalny sposób. Już, już jesteśmy przy złapaniu mordercy, a tu się okazuje że...

A nie, właśnie że nie zdradzę. Cała zabawa w tym, żeby samemu śledzić te wszystkie zwroty akcji. Powiem więcej - jeszcze więcej zabawy będziecie mieli gdy odpalicie to w wersji audio, gdzie do słuchowiska zaproszono świetne głosy (m.in. Więckiewicz, Boberek, Bluszcz w kapitalnej roli), ale i zadbano żeby różne motywy jeszcze lepiej wybrzmiały. Jeżeli ktoś mówi coś z sarkazmem, a w tle odzywa się odpowiedni motyw muzyczny, który to podkreśla, beka jest jeszcze większa. 

wtorek, 21 października 2025

Chopin Chopin! czyli no gdzie ten geniusz?

W kraju powoli opada szał związany z konkursem chopinowskim (czy mi się wydaje czy w tym roku wyjątkowo dużo w mediach społecznościowych o tym było), to jeszcze zdążę opublikować parę zdań o filmie, na który wielu czekało z obawami. 


I chyba słusznie. Jakoś nie bardzo potrafimy w biografię, brakuje naszym twórcom dobrych scenariuszy i pomysłów (no dobra Bogowie czy Johny są przykładami że trochę wyjątków od reguły jest). Nie mam więc w tym przypadku pretensji do Eryka Kulma, bo robił co mógł, ładnie jednak ktoś podsumował - to nie jest film o Chopinie a o jego chorobie. Nawet muzyki wcale nie jest tak dużo jak można by się spodziewać, a chwile gdy ta muzyka tworzy magię, jest jeszcze mniej. 
Można jedynie westchnąć - no szkoda, bo pewnie długo kolejny film biograficzny nie powstanie. I tak jest lepiej niż poprzednia próba z Adamczykiem. 

niedziela, 19 października 2025

Co ćpać po odwyku - Jakub Żulczyk, Juliusz Strachota, czyli czym zapełniamy pustkę

Nie planowałem tego, że przez kilka dni nie będę miał ani sił ani chęci do pisania, ale może to dobry czas by napisać o książce dość wyjątkowej. 

Niektórzy znają już podkast Jakuba Żulczyka i Juliusza Strachoty, więc pomysł na ich rozmowy na temat uzależnienia i trzeźwienia nie będzie zaskakujący. Dla innych być może tak. Warto jednak wspomnieć że to jednak nie jest przepisanie jakichś odcinków podcastu! To od nowa spisane ich refleksje na różne tematy, część pisana w formie rozmowy, a część w formie dłuższych wypowiedzi oby panów. 


Choćby ich się nie znało, choćby nie znało się podcastu, po pierwszych rozdziałach, gdy już przyzwyczaimy się do ich pomysłu na spisanie różnych przemyśleń, powoli zaczynami odnajdywać w tym sprawy być może znajome. Nie chodzi im przecież o to by się chwalić, pokazywać "o jacy mądrzy jesteśmy", a raczej pokazać tą zmianę perspektywy i zmianę życia o 180 stopni, gdy uświadomisz sobie "mam problem i chcę coś z tym zrobić".

Stara kobieta wysiaduje, czyli czy zmierzamy w dobrym kierunku?

Kiedy jako widzowie, zasiadamy przy stolikach w foyer teatru Studio odnosi się wrażenie, że jesteśmy na spotkaniu z kobietą, która opowie nam o sobie i własnych doświadczeniach. Kiedy jednak puszczają nam film sprzed lat, w którym autor – Tadeusz Różewicz oraz aktorka, Irena Jun pracują nad tekstem, wiemy, że ten spektakl będzie czymś więcej niż przypuszczaliśmy na początku. 

Z czasem okaże się, że ta tytułowa stara kobieta jest postacią wielowymiarową i wieloznaczną. To nie tylko kobieta w podeszłym wieku w realnym świecie, to także symbol Matki Ziemi, która potrafiła znieść wiele i przetrzymać różnorakie katastrofy. I z tego też powodu ten dramat trudno jest jednoznacznie zdefiniować. 

Dla jednych będzie to sztuka o przeżyciach starej kobiety, dla innych o upadku cywilizowanego świata. Dla kolejnych sprzeciw na niszczenie naszej wspólnej planety. Każda z tych wersji otrze się o upadek czy potężny kryzys/katastrofę, z którym wygra kobieca wytrwałość i nabywane latami doświadczenie.

piątek, 17 października 2025

Dziki robot, czyli by wykonać zadanie trzeba zmienić perspektywę

Piątek na propozycje familijne i tego się trzymajmy jeżeli mam na to materiał. A tym razem mam i to nie byle jaki! Wzruszyłem się na tym filmie. Wśród różnych rzeczy animowanych gdzie coraz większy nacisk jest na akcję, humor, jakieś aluzje, czasem brakuje czegoś co dawniej byśmy nazwali morałem, przesłaniem. Albo nawet jak jest to jest podane to jakoś tak, że specjalnie nie porusza. 

Dziki robot - choć przecież jest filmem o maszynie, wzruszy każde rodzicielskie serducho. Czy również dziecięce? Pewnie tak, ale to chyba właśnie dorośli docenią najbardziej wymowę tej historii, która jest pięknym traktatem o rodzicielstwie. O tym jak czasem nie jesteśmy gotowi, próbujemy nieporadnie, ale zrobilibyśmy dla swojej pociechy wszystko. A potem przychodzi ten moment, gdy musimy je wypuścić z gniazda, nie zmuszając do tego, by wiecznie tkwiły przy nas, bo nie rozwiną swoich skrzydeł. 
 
Jak to spytacie? Robot? Rodzicem? 

czwartek, 16 października 2025

Nieboskłon - Mariusz Kanios, czyli uwierzyłbyś że gdzieś po sąsiedzku coś takiego jest możliwe?

Nie tak dawno pisałem po raz kolejny o powieści Mariusza Kaniosa, ale o nowym cyklu z prokuratorem Michałem Stróżem (podobało się). Od razu zapowiadałem, że drugi tom nie będzie długo czekał, no i faktycznie nie czekał. 

Lubię takie dość klasyczne, dobrze przemyślane i wciągające fabuły. Jakby co nie przejmujcie się że nie czytaliście pierwszej, bo to oddzielne sprawy, które łączy jedynie postać prowadzącego śledztwo. 

Tym razem wszystko zaczyna się od tego, gdy na jednym z osiedli Nowej Huty, na oczach przechodniów z wysoka spada ciało kobiety. Dodajmy że nagiej i ewidentnie poddanej wcześniej torturom. Policja ma pełne ręce roboty - dotrzeć do wszystkich mieszkań, sprawdzić kim była ofiara, wytypować mieszkanie z którego mogła wypaść... Tyle że nic nie układa się w tej sprawie tak łatwo jak mogłoby się wydawać.